Jedną z popularniejszych potraw w polskiej kuchni jest ‘Ryba
po grecku’. Jest ona idealna zarówno na wigilijną kolacje, Wielkanoc, jak i na przyjęcie
imieninowe. Bardzo lubię to danie i często przygotowuje je w dni wolne od
pracy. Zawsze jednak mam w świadomości fakt, że tak przygotowana ryba nie ma
nic wspólnego z Wyspami greckimi, bo taką też wiedzę od lat przekazują mi
popularne w naszym kraju programy kulinarne.
Jakoś nigdy nie miałam okazji, aby w ten temat się wgłębić,
aż do czasu, gdy spotkałam rodowitą Greczynkę, która od lat mieszka w Moray i
pracuje w jednej z tutejszych destylarni, jako przewodnik wycieczek głównie dla
licznie odwiedzających te strony turystów niemieckich i francuskich.
Dzięki niej dowiedziałam w jaki sposób w jej rodzinnych
stronach przygotowuje się i podaje rybę. Zdradziła mi też kilka innych tajników
kulinarnych i przepisów, które chętnie zaprezentuje Wam na tym blogu.
To jest to co kocham na Wyspach - różnorodność, a dokładnie tradycje przeplataną różnorodnością. Wszyscy przybysze, nawet z najodleglejszych części świata, znajdą tu swoje miejsce i mogą kultywować swoje zwyczaje i tradycje równocześnie, czerpiąc radość z możliwości dzielenia się nimi z lokalsami. Trzeba tylko wiedzieć jak z tego korzystać i oczywiście otoczyć się odpowiednimi ludźmi, którzy podobnie jak my podzielają taki system wartości. Ale to już temat na osobny post na moim drugim blogu MOJA mała SZKOCJA.