Wielokrotnie na tym blogu wspominałam, że jestem
przeciwniczką kupowania gotowych dań obiadowych czy lunchowych w tutejszych
sklepach. A przyznam się Wam szczerze, że pokusa jest tu niemała. Wybór
gotowych potraw przyprawia bowiem o zawrót głowy. Można tu znaleźć wszystko. Najpopularniejsze
są oczywiście wszelkiej maści kanapki, burgery, pizze i dania kuchni
hinduskiej. Na kolejnej pozycji są potrawy kuchni chińskiej i tajskiej. Nie
brakuje też licznych sałatek i lazanii we włoskim stylu.
Nie wszystkie z tych potraw można zaliczyć do niezdrowych- wręcz przeciwnie wiele z nich jest przygotowanych z dobrej jakości świeżych produktów. Wszystko zależy od miejsca, w którym je kupujecie i kwoty, którą jesteście w stanie za nie zapłacić.
Gotowe dania to z pewnością nie jest opcja, na której oparłabym moje lunche, ale od czasu do czasu można sobie pozwolić na małe lenistwo i zdać się na zakup gotowca.
W natłoku codziennych obowiązków i mnie się zdarza czasami odpuścić i podarować sobie przygotowywanie lunchu do pracy. I tak kilka dni temu w trakcie przerwy skusiłam się sałatkę w pobliskim M&S, która stała się dla mnie inspiracją do dzisiejszego przepisu. Bardzo lubię ten sklep. Jakości produktów jest bezdyskusyjna, niestety nie mogę sobie pozwolić na robienie w nim codziennych zakupów. Jest zdecydowanie dla mnie za drogi. Co nie oznacza, że nie zapuszczam się tu czasami na specjalne zakupy – serów, wędlin czy też wina.
Sałatka z M&S rożni się od mojej jednym składnikiem, który
zmienia jej smak, ale nie wygląd. W oryginalnej, wśród składników jest szpinak, który
ja zastąpiłam brokułami. Zdecydowałam się na użycie brokuł, ponieważ jestem
obecnie na etapie ‘zachwytu’ nad tym warzywem i spożywam je we wszelkich możliwych
formach – zupach, pastach, sałatkach czy też sute.
Składniki:
-300 gram ciemnego makaronu świderki
-100 g orzeszków piniowych
-1 mały organiczny brokuł
- Świeże liście mięty z jednego pączka
-4 łyżki oliwy extra virgin
-Sól i pieprz do smaku.
Przygotowanie:
Makaron gotuje w lekko osolonej wodzie. Po ugotowaniu przelewam zimną wodą. Podobnie gotuje brokuł, ale po ugotowaniu nie przelewam go zimną wodą a pozostawiam do ostygnięcia i kroje na drobniutkie kawałki.
Drobno siekam liście mięty.
Składniki wrzucam do miski dodaje orzeszki pinii, oliwę, sól i pieprz. Wszystkie składniki dokładnie mieszam i sałatkę można już serwować.
Jej wykonanie nie jest czasochłonne i nie wymaga zbyt dużego nakładu pracy. Jest smaczna, wygląda apetycznie i co najważniejsze wpisuje się w moją zdrową dietę.
PS
Od kilku miesięcy obiecuje Wam, że zwiększę intensywność
wpisów na tym blogu, podobnie jak zamieszczę więcej zdjęć na moim Instagramowie
i Facebookowym koncie. Mimo najszczerszych chęci nie udało mi się jednak tych
obietnic zrealizować. Nie będę więc składać kolejnych tylko pozostawię rzeczy
swojemu biegowi i za każdym razem, gdy uda mi się wygospodarować wolną chwilę
podzielę się z wami nowym przepisem, zdjęciem czy też szkocką impresją na moich
social mediach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz