Przepis na dzisiejszą zupę nie pochodzi z przepastnych
annałów babek i prababek moich międzynarodowych znajomych. Znalazłam go w necie
na jednym z angielskojęzycznych kanałów kulinarnych, promujących kuchnię francuską.
Nie sięgnęłam jednak po niego przypadkowo. Jak
wspominałam w poprzednim poście, ostatnie tygodnie, a nawet już miesiące, upłynęły
mi na walce z okropnym wirusem, który zaatakował moje zatoki. Nie był to Covid,
ale przebieg i objawy były bardzo podobne do panującej obecnie mutacji. Czułam
się okropnie i wiele rzeczy sobie odpuściłam, w tym domowe gotowanie. Wiosnę i
początek lata uważam, pod wieloma względami, za stracone w tym roku.
Wracając jednak do przepisu na dzisiejsza zupę - wiem jak ważne jest prawidłowe odżywianie przy wszelkiego rodzaju chorobach i jak w rekonwalescencji, po nich, pomaga; potrafi postawić człowieka na nogi. Ale jak tu gotować, gdy po długim dniu ‘potyczek z klientami’ ma się jedynie siłę na szybki prysznic i doczłapanie do łóżka. Wirus na tyle osłabił mój organizm, że gotowanie w domu, po powrocie z pracy, często, nie wchodziło w grę.
Jedzenie w fast foodach - jak dla mnie odpada i raczej
nie przyczyni się do szybkiej rekonwalescencji, ale dobry posiłek, zjedzony w małym
bistro lub lokalnej restauracyjce, jest jak najbardziej wskazany.
I tak w poszukiwaniu smacznego posiłku, 14 lipca trafiłam do małej kameralnej knajpki, w której w tym dniu, z okazji narodowego święta Francji, serwowano wiele francuskich potraw.
Miłe zaskoczył mnie fakt, że przy każdej potrawie podane
były wszystkie składniki, z których została wykonana, jak i krótki opis jej
przygotowania. To co szczególnie zwróciło moja uwagę to fakt, że wiele z dań
było wręcz ‘oszczędnych’ w wykonaniu (może to wpływ Szkocji@).
Zawsze kojarzyłam kuchnie francuską jako tę ‘na bogato’.
Tymczasem potrawy, które znalazły się w karcie były wręcz przeciwieństwem mojego
wyobrażenia.
Wśród nich moja uwagę przykula zupa Dauphinoise; z dwóch
powodów. Po pierwsze od razu skojarzył mi się przepis na ziemniaki Dauphinoise-
bardzo smaczne i łatwe w przygotowaniu danie, a po drugie wśród składników zupy
ziemniaków nie znalazłam!
Moja druga połowa, skusiła się na Soupe aux Choux (zupa z
kapusty i wieprzowiny) a ja zamówiłam jeszcze klasyczne cordon bleu, a jako
dopełnienie posiłku - kawałek przepysznej tarty cytrynowej. Na szczęście porcje
nie należały do tych największych; wszystko bowiem było tak smaczne, że nawet
potrojone z pewnością, znikłyby w czeluściach naszych żołądków.
Oczywiście sfotografowałam kartę i postanowiłam, że w miarę
jak moje samopoczucie będzie się poprawiać, poszukam w necie przepisów i
wykonam dania, które mnie szczególnie zainteresowały.
Już następnego dnia- wybrałam się na zakupy do sklepu
farmerskiego i nabyłam świeże warzywa, aby korzystając z dnia wolnego od pracy
przygotować zupę, której smak tak przypadł mi do gustu.
Zupa Dauphinoise pochodzi z dawnego, historycznego
regionu, mieszczącego się w południowo wschodniej Francji zwanego Dauphiné,
którego stolicą było miasto Grenoble. Dzisiaj region ten jest częścią znanej
wam z pewnością Prowansji.
Składniki:
- ¼ kostki masła – (tej o gramaturze 250 g)
- 2 łyżki dobrej oliwy
- 1 duży por
- kilka średnich marchewek
- 1 duża lub 2 średnie cebule
- 1 puszka białej fasoli- tzw. butter beans
- 1 puszka pomidorów
- ½ litra bulionu wołowego
- ½ litra zimnej -filtrowanej wody
-3 łyżki kwaśnej śmietany lub crème frache
-sól i pieprz do smaku
½ pęczka zielonej pietruszki- listki
- grzanki z białego pieczywa
Przygotowanie:
W przypadku tej zupy polecam użycie masła i oliwy.
Możecie je oczywiście zastąpić olejem roślinnym lub oliwą i wyeliminować śmietanę,
dodawaną w końcowej fazie przygotowywania zupy; aby otrzymać wersje wegańską.
Wszystkim tym, którzy nie są wegetarianami lub weganami
polecam zdecydowanie użycie dobrej jakości masła.
Do garnka wlewam oliwę i wrzucam masło. Czekam aż się
rozpuści i wrzucamy pokrojone warzywa- cebulę w półksiężyce, marchew w cienkie
talarki i por posiekany w cienkie krążki.
Smażymy posiekane warzywa na wolnym ogniu przez około 15 minut aż się zeszklą. Cały czas mieszając- warzywa, szczególnie pory i cebula nie mogą ‘złapać’ koloru.
Do tak przygotowanej bazy wlewam bulion i dodaje pomidory w puszce. Mieszam i dodaje łyżeczkę soli kamiennej i łyżeczkę zmielonego pieprzu. Zupa ta jest przyprawiana jedynie z tymi dwoma przyprawami, nie dodaje się do niej również liścia laurowego czy też ziela angielskiego.
Gotuje około 5
minut i dodaje filtrowaną wodę.
Pamiętajcie, aby nie używać wody wprost z kranu, jeśli nie macie założonego filtra. Jakość użytej wody ma duży wpływ na smak zupy. Jeśli nie macie filtrowanej wody, to po prostu dodajcie przegotowaną.
Po uzupełnieniu wody, garnek przykrywam pokrywką i gotuje
na średnim ogniu około 20 minut, od czasu do czasu mieszając. Warzywa powinny
zmięknąć.
Po 20 minutach dodaje fasolę, mieszam i ponownie przykrywam garnek pokrywką. Gotuje przez kolejne 10 minut.
Po tym czasie odstawiam zupę z ognia i dodaje śmietanę
(oczywiście wcześniej zahartowaną) oraz posiekaną drobno pietruszkę.
W oryginale do zupy zamiast pietruszki dodawało się
liście szczawiu, zblanszowane na maśle. Ale szczawiu, w miejscu,
w którym mieszkam, to ja z pewnością nie uświadczę. Zresztą w restauracji podano mi
zupę z dodatkiem pietruszki.
Zupa jest gotowa do zaserwowania. Ozdabiam ją listkami
posiekanej pietruszki i wkładam do miski lub talerza grzanki z białego
pieczywa, upieczonymi z dodatkiem masła.
Dla mnie rewelacja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz