Wielkimi krokami zbliżają się Święta Wielkanocne. Nie
wiem jak u was, ale u mnie przygotowania idą pełną parą. Bardziej jednak skupiam
się na budowaniu nastroju i dobrej atmosfery niż na rzuceniu się w wir zakupów
i oszalałych porządków.
Obiecałam sobie, pod koniec zeszłego roku (jedno z moich
noworocznych postanowień) ze w 2024 postaram się zwolnić i zadbać o swoje
potrzeby w różnych obszarach.
Dzisiejsze danie należy ostatnio do moich ulubionych i
jest z gatunku comfy food i o ile mogę to tak określić otula mój zmysł smaku).
Przepisem tym podzieliła się ze mną moja koleżanka z pracy, która pochodzi z
Tajlandii i od trzech lat mieszka i pracuje w Szkocji.
Któregoś dnia w trakcie przerwy wspomniałam jej, że
chciałabym kiedyś spróbować dania z jej kraju, ale w takim domowym wydaniu.
Dania kuchni tajskiej są dostępne w tutejszych take away, ale w miejscu, w
którym mieszkam dominuje w nich kuchnia hinduska i chińska.
Jakież było moje zdziwienie, gdy kolejnego dnia na stole w
pracowniczej kantynie, czekał na mnie pakunek z pysznym curry i ryżem. Nie
mogłam się doczekać przerwy!
Jak się z pewnością domyślacie curry było przepyszne.
Niezwłocznie poprosiłam Ae – koleżankę z Tajlandii, o przepis. Ku mojemu
zdziwieniu jest jednym z najprostszych i najmniej pracochłonnych przepisów na
curry z jakim kiedykolwiek się spotkałam.
Przygotowałam to danie już kilkukrotnie, za każdym razem zmieniając rodzaj mięsa i warzywa i za każdym razem było równie pyszne.