Przepis na ten brytyjski specjał z pewnością przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom słodkich wigilijnych deserów- kutii, makiełek czy też śląskich makówek. Niech was nie zmyli jego nazwa. Z mięsem, przynajmniej we współczesnym wydaniu, nie ma on nic wspólnego, choć u jego zarania, tego Bożonarodzeniowego przysmaku, mięso było jednym z jego ważniejszych składników. Zmienił się też jego kształt. Pierwotnie miał on formę prostokąta i bardziej przypominał pasztet. Obecnie Mincemeat Pie to słodkie okrągłe ciastka, kształtem przypominające mafinki, które doskonale komponują się ze świąteczną, świeżo parzoną poranną kawa i lodami waniliowymi w wersji five o’ clock.
Ciastka przygotowuje się na wiele dni przed Xmas Day, a
dokładnie nadzienie do nich, które następnie, przynajmniej przez tydzień, musi leżakować
w zamkniętym słoiku w lodówce. Po ich upieczeniu można przystąpić niezwłocznie do
konsumpcji lub też ostudzić je, zamknąć w hermetycznej puszce i tuż przed
podaniem podgrzać w piekarniku lub mikrofalówce, obficie obsypując cukrem
pudrem.
Przyznam się wam szczerze, że długo nie mogłam się
przekonać to skosztowania tego tutejszego przysmaku, a dokładnie ciasteczka,
które jest obecnie znane i serwowany na stołach we wszystkich anglojęzycznych
krajach. Nie bardzo już pamiętam, dlaczego. Może jedną z przyczyn był fakt, że
przez pierwsze lata pobytu na Wyspach stawiałam wyłącznie na polskie potrawy, a
może dlatego, że nowych smaków, z którymi musiałam się oswoić było tak wiele, że
ten odłożyłam na później.
Dzisiaj już nie wyobrażam sobie Bożego Narodzenia bez Mince Pie i co więcej, nie tego kupionego w sklepie, ale własnoręcznie
przygotowanego.
Jeśli interesuje was historia tego przysmaku to odsyłam
was do postu na moim drugim blogu- MOJA mała SZKOCJA (link tu)
Na tym blogu skupie się jedynie na przepisie na Mincemeat Pie.