Zupa, którą dla wam dzisiaj przygotowałam, dla Szkotów
jest tym, czym dla nas żurek lub barszcz biały z kiełbaską na Wielkanoc, z tą różnicą,
że przygotowuje się ją w tutejszych domach z tytułu różnych specjalnych, ważnych
historycznie i religijnie okoliczności w ciągu roku.
Żurek nie jest zupą, którą zaserwujemy na Wigilie. Podobnie
jak barszczu z uszkami nie podamy na wielkanocnym stole. Cullen skink, która jest bohaterką tego postu,
to zupa, jeśli mogę tak powiedzieć, którą celebruje się tu Wielkanocny piątek, dzień
świętego Andrzeja obchodzony w listopadzie i dzień urodzin narodowego
szkockiego wieszcza, Roberta Burnsa - 25 stycznia.
Przepis na nią
stworzono w rejonie Szkocji, w którym mieszkam - Moray, w nadmorskiej miejscowości Cullen, której mieszkańcy w dawnych czasach wyspecjalizowali się w połowach i wędzeniu
ryby Haddock, znanej w Polsce pod nazwą- Łupacza. O historii połowów tej ryby,
jej wędzenia jak również o historii powstania przepisu na tę zupę, możecie przeczytać
na moim drugim blogu- MOJA mała SZKOCJA. Post znajdziecie pod tym linkiem.