Z pewnością
są wśród was tacy którzy, po Wielkanocny, nie mogą się już patrzeć na jajka.
Nie mam im tego za złe. W końcu w te święta jemy ich chyba najwięcej w ciągu roku.
W żurku z białą kiełbasą, w sałatce, z majonezem, nadziewane czy też ‘z wody’,
z wielkanocną szyneczką, nieodłącznie towarzyszą nam od śniadania po kolacje.
Na moim stole również ich nie brakuje, we wszystkich wyżej
wymienionych postaciach, ale nie tylko z tytułu tych wiosennych świąt. Lubię
jajka i chętnie zajadam się wszelkimi potrawami z ich udziałem. Systematycznie
co dwa tygodnie kupuje ich około 30 (nie zjadam ich oczywiście sama😊) i zapewniam was, że żadne się jeszcze nie zmarnowało.
Mam to szczęście, że o tzw. rzut kamieniem mam sklep
farmerski, w którym mogę kupić jajka organiczne, z wolnego wybiegu, o różnych
rozmiarach. Najchętniej nabywam te z dwoma ziółkami. Tym razem przed świętami udało
mi się dostać jedynie te o rozmiarze M. Ale to przecież nie o ich rozmiar tu
chodzi, tylko o smak.