Po kilku postach poświęconym przepisom z dyni (w większości
dyniowym kluchom), postanowiłam przedstawić coś z zupełnie innego bieguna. Tym
razem na tapecie piersi z kurczaka.
Jak już wielokrotnie wspominałam na tym blogu, staram się mocno
ograniczyć jedzenie mięsa. Coraz rzadziej dania mięsne goszczą na moim stole. Zresztą
jak przyjrzycie się bliżej moim przepisom tu zamieszczonym, to większość z nich
to dania wegetariańskie. Jednak byłabym hipokrytką, gdybym namawiała was do
ograniczenia jego spożycia, a sam się nim zajadała. Mówię, jak jest. Niestety
jadam mięso. Na szczęście coraz rzadziej. To moje pierwsze mięsne danie od
ponad miesiąca. Zapytacie z pewnością co jadam w pozostałe dni, skoro w
kalendarzu jest zawsze około 30 dni w miesiącu, a ja publikuję maksymalnie
przepisy na 12 dań.
Otóż w pozostałe dni jadam głównie warzywne, zawiesiste zupy, na które przepisy wkrótce pojawią się na tym blogu. Uwierzcie mi, że talerz takiej zupy z ‘pajdą’ świeżego chleba daje mi energie na długie godziny. Często taka zupa to moje danie obiadowe i kolacyjne. Ich rodzajów jest tu, w Szkocji, co nie miara, więc nie ma zagrożenia, że kiedykolwiek mi się znudzą. Wystarczy tylko sobie dobrze kulinarnie zaplanować tydzień i codziennie możecie cieszyć się nowym, pysznym, jednogarnkowym daniem.