Zanim przejdę do meritum - opisu mojego steka w szkockim
wydaniu -myślę, że należy wam się kilka słów gwoli wyjaśnienia. Zastanawiałam się
czy zamieścić to jako Post Scriptum (PS), czy też umieścić na początku bloga, tytułem
wstępu. Po dłuższej chwili bicia się z myślami zdecydowałam, że ta druga opcja będzie
właściwsza. Otóż moi drodzy, pragnę złożyć coś na kształt oświadczenia. A więc
moi kochani czytelnicy, niniejszym oświadczam, że nie jestem zagorzałym mięsożercom! Trudno mi jednak z mięsa zrezygnować. Bywają tygodnie, gdy na moim stole nie
pojawia się ani jego gram; tak jest zazwyczaj w miesiącach letnich. W zimie,
jakbym się nie starała, co pewien czas gości ono na moim stole (nie częściej jednak
niż raz w miesiącu). Bardzo mocno staram się ograniczyć jego spożywanie.
Jeśli, podobnie jak ja, nie jesteście w stanie z niego zrezygnować, to powinniście koniecznie przeczytać ten post.
Jeśli, podobnie jak ja, nie jesteście w stanie z niego zrezygnować, to powinniście koniecznie przeczytać ten post.
Większość znanych mi Szkotów lub ogólnie mówiąc Brytyjczyków,
poza bekonem, który jest nieodłącznym elementem tutejszego śniadania, nie
uznaje mięsa wieprzowego. Wołowina i jagnięcina królują na tutejszych stołach. U lokalnego
rzeźnika znajdziecie wszelkie jej rodzaje, podobnie jak na półkach tutejszych supermarketów.
Jednak niekwestionowanym faworytem tutejszych świat i spotkań przy stole, czy też niedzielnych obiadów, jest stek, najczęściej grillowany i podawany w wersji średnio
wysmażonej.
Przyznaje, że taka opcja mnie też najbardziej odpowiada.
W sieci znajdziecie tysiące przepisów na jego
przygotowanie. Jeśli jednak nie do końca im ufacie i nie wiecie, jak go przygotować
i jakie mięso wybrać, to koniecznie wybierzcie się do butchera. Oprócz steka odpowiedniej
jakości wyjdziecie, od niego, z pełną ‘instrukcją’ na jego przygotowanie.
Przy okazji kolejnego postu pokaże wam takie miejsce.
Stek, który tam zwykle kupuje kosztuje około 30 £ i wystarczy, aby nakarmić pięcioro
moich przyjaciół. Możecie też oczywiście kupić mniejszy kawałek, lub wybrać tańszą
wołowinę, ale jeśli chcecie, od serca, ugościć swoich znajomych i zaprosić ich na
prawdziwą ucztę, to koniecznie wybierzcie dobrej jakości mięso, pokaźnych rozmiarów.
Zdaje sobie jednak sprawę, że nie każdy ma w pobliżu rzeźnika
lub po prostu nie ma ochoty go szukać i (lub) lubi robić zakupy w jednym miejscu;
supermarkecie lub sklepie sieciowym. Dlatego też, w tym poście, zamieszczam
przepis na taki stek kupiony w znanej sieci sklepów, w wersji 'mini', na mój stek ‘po szkocku’. Mięso do jego
przygotowania, podobnie jak ja, możecie nabyć w popularnym, wśród naszych rodaków, mieszkających na
Wyspach, Lidlu.
Do rzeźnika wybieram się pod koniec miesiąca, aby kupić
stek na moją urodzinową ucztę. Wtedy też pokaże wam jakie mięso wybierać i jak przygotować
taki ‘uroczysty’ posiłek.
Dzisiaj przedstawię tańszą wersję doskonałego steka i mój
sposób na jego przygotowanie i serwowanie.
Kupiłam go, jak już wspomniałam, w Lidlu. Ci z was, którzy mieszkają w Szkocji
z pewnością słyszeli o Aberdeen Agnus beef. Jest to najbardziej rozpoznawana wołowina
w Szkocji, uważana tu za jeden z kulinarnych przysmaków. W Lidlu możecie kupić różne
jej rodzaje. Ja na dzisiejszy obiad wybrałam rumb steak. Cena porcji dla jednej osoby to około
4 £.
Mój stek przygotowuje na grillu elektrycznym. Do smażenia
nie używam żadnego tłuszczu. Mięso posiada go w sobie wystarczająco dużo. Oprószam
je jedynie dość sporą ilością świeżo zmielonego pieprzu. Nie dodaje soli z dwóch
powodów- po pierwsze, zawsze mam wrażenie, że mięso po jej użyciu staje się twardsze;
po drugie stek zatraca swój smak.
Steku nie muszę obracać, grill równomiernie opieka go z dwóch
stron, a nadmiar tłuszczu, dzięki podnoszonym tylnym nóżkom, spływa do rynienki.
Wystarczą dwie minuty. Kolejne 3 do 5, to czas przez który mięso musi ‘odpocząć’.
Po tym czasie można stek serwować.
Stek zawsze podaje w otoczeniu ‘zieleniny’- salat,
szpinaku. Wybieram mieszankę młodych listków z przewagą rucoli. Nieodłączne dla
mnie dodatki to musztarda angielska, ale koniecznie ta, którą widzicie na zdjęciu,
oliwa z oliwek, ocet balsamiczny i sól (dodatki do sałaty) często też używam
sosu miętowego lub sosu do mięs z dodatkiem whisky. Nieodzownie, spożyciu steka, towarzyszy mi lampka wytrawnego czerwonego wina lub piwo. Uwielbiam szczególnie
to czeskie.
Taki posiłek zapewnia mi energie na długie godziny jak również
wyczerpuje moje miesięczne zapotrzebowanie na porcję mięsa.
Polecam i zapraszam do czytania kolejnych postów - bardziej wegetariańskich
i wegańskich😊
Jeśli już decyduje się na mięsny obiad, to wybieram mięso
dobrej jakości, najczęściej kupowane u lokalnego rzeźnika lub w sklepie
farmerskim.
PS Jeśli chcesz odwiedzić Szkocje i doświadczyć na miejscu tutejszej kuchni, a jesteś obywatelem kraju, który musi posiadać wizę przy wjeździe do UK, lub jeśli planujesz wakacyjny wyjazd do miejsca, gdzie wiza jest konieczna, to możesz ją nabyć klikając w ten link. Łatwy i prosty sposób bez konieczności odwiedzania ambasady danego kraju.
PS Jeśli chcesz odwiedzić Szkocje i doświadczyć na miejscu tutejszej kuchni, a jesteś obywatelem kraju, który musi posiadać wizę przy wjeździe do UK, lub jeśli planujesz wakacyjny wyjazd do miejsca, gdzie wiza jest konieczna, to możesz ją nabyć klikając w ten link. Łatwy i prosty sposób bez konieczności odwiedzania ambasady danego kraju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz