Niestety wracamy do sytuacji sprzed kilku miesięcy.
Ponownie, w dużej części kraju, musimy się izolować i ograniczyć swoją
aktywność jedynie do rzeczy niezbędnych- praca i sklep spożywczy. I do tego jeszcze te ograniczenia
w zakupie ryżu, makaronu i papieru toaletowego.
Przyznam się wam szczerze, że od momentu zniesienia
restrykcji starałam się nastawić pozytywnie i nie dopuszczać do siebie do
myśli, że lockdown powróci.
Zawsze postrzegałam siebie jak osobę racjonalną, twardo stąpającą
po ziemi. Tym razem postawiłam jednak na irracjonalność i wiarę, że wszystko
odejdzie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Mocno wierzyłam, że stanie
się coś nadprzyrodzonego i ten okropny wirus skończy się wraz z nadejściem przepięknego
lata. Niestety, nic takiego nie nastąpiło i ponownie musze się zmierzyć z
izolacją. Nadal jednak pozostaje optymistką, bo najgorsze co można zrobić w
takiej sytuacji to popaść w wisielczy nastrój.
W Szkocji obostrzenia związane z koronowirusem są
znacznie bardziej rygorystyczne niż w Anglii, dlatego też, na bliżej
nieokreślony, czas musiałam zawiesić moje cotygodniowe spotkania z koleżankami
z mojej międzynarodowej klasy z College. Przysmaki z całego świata powrócą na mój
blog wraz ponownym powrotem normalności, oby jak najszybszym.
Tymczasem ograniczona w kontaktach społecznych i zmuszona do pracy online staram się poprawiać sobie humor małymi przyjemnościami. Poza zawodowymi obowiązkami dużą frajdę sprawia mi praca nad nowym projektem, do którego materiały zebrałam kilka tygodni temu i oczywiście gotowanie. Wam też to polecam, bo jak wielokrotnie wspominałam, na tym blogu, to najszybszy sposób na poprawę samopoczucia.
Bruschetta to bardzo popularna we Włoszech przystawka. Wykonana ze świeżych, dojrzewających w promieniach południowego słońca pomidorów, oliwy i pieczonej bagietki. W swojej prostocie i smaku jest po prostu genialna. Kiedy dni stają się coraz krótsze i świat na zewnątrz oszalał, taki posiłek może okazać się naprawdę zbawienny. To jak cieszenie się pełną lata u progu często pochmurnej jesieni.
Moja wersja bruschetty rożni się od tej oryginalnej włoskiej,
ale jak się domyślacie z tytułu postu to moja szkocka bruschetta😊
Tradycyjnie pomidorowy filling nakłada się na przypieczoną
francuska bagietkę polaną oliwą i natartą czosnkiem. Ja oliwę zastępuję
przepysznym szkockim masłem z dodatkami, a bagietkę pachnącym świeżym chlebem, ale
o tym w dalszej części postu.
3 dojrzałe pomidory
2 ząbki czosnku
6 listków świeżej bazylii
2 cebulki dymki- ja używam czerwonych
3 łyżki oliwy
1 łyżka octu cydrowego
Glazura z octu balsamicznego do wykończenia.
Świeżo zmielony pieprz i świeżo zmielona sól do smaku.
Sok z ½ limonki
2 łyżki oliwy
Sól i świeżo zmielony pieprz do smaku
1/3 kostki masła
2 małe ząbki czosnki
Kilka listków zielonej pietruszki
Przygotowanie:
Do mojej Bruschetty przygotowuje dwa nadzienia -pomidorowe
i z awokado oraz masło z dodatkiem czosnku i pietruszki, które służy mi do
posmarowania ciepłych kromek chleba.
Nadzienie z pomidorów: wybieram pomidory z niewielką ilością wody, mięsiste. Jeśli
takich nie macie to odkrójcie górną cześć pomidora i delikatnie wyciśniecie z
nich wodę. Tak przygotowane pomidory kroje w drobna kostkę. Dymkę i czosnek siekam
również bardzo drobno, podobnie czynie z bazylią.
Wszystko wkładam do miski, dodaje oliwę, ocet, sól i pieprz do smaku. Wszystko dokładnie mieszam i odstawiam na 15 minut.
Nadzienie z awokado: awokado przekrajam na dwie części. Wyciągam pestkę. Łyżeczką wybieram pozostałą zawartość owocu i wkładam do miski. Wysiskam sok z limetki.
Dodaje oliwę, sól i pieprz i dusze wszystko widelcem.
Masło: masło wraz z drobno posiekaną pietruszką i czosnkiem wkładam
do miski (ja użyłam moździerza) i dokładnie mieszam, tak aby wszystkie składniki
dobrze się połączyły. Przekładam do mniejszego naczynia.
Chleb, który najczęściej używam do tego dania, kupuje w Lidlu. Jeśli mam energie i czas to udaje się do M&S i w piekarni nabywam przepyszny, pokrojony na równiutkie kromki, pszenny chlebek, który idealnie nadaje się na tosty.
Chleb kroje na
kromki o szerokości 1 do 1.5 cm. Wkładam do tostera i czekam aż się zarumieni.
Na ciepły tost nakładam dość grubą warstwę masła i rozsmarowuje
po kromce. Gdy masło się rozpuści, nakładam nadzienie – z pomidorów i awokado.
Tak przygotowana bruschetta doskonale sprawdzi się jako
weekendowe danie śniadaniowe, jak również, w towarzystwie lampki wina, jako
przystawka do wystawnej kolacji. Bruschette możecie uzupełnić rożnymi
dodatkami. Mieszać smaki słone z kwaśnymi i słodkimi. Wszystko zależy od waszej
wyobraźni. Ja chętnie przygotowuję ją również z nadzieniem z cieciorki, jak również
łącze z włoską szynką i brzoskwiniami, ale to już temat na kolejny post.
Danie możecie ‘wykończyć’ octem balsamicznym, tzw. glazurą.
Zapraszam.
A jak wy przygotowujecie swoją Bruschette?
Zainspirowałaś mnie w kwestii drugiego śniadania;) W każdym razie, u nas w Polsce też coś mówią już o zaostrzeniu restrykcji związanych z przemieszczaniem się i spotykaniem. Ech, zobaczymy.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Witam,
UsuńCieszę się, że od poniedziałku udało mi się kogoś zainspirować 😊 Zapewniam, że nie ma nic lepszego niż kolorowe i pachnące słońcem śniadanie, szczególnie w takich czasach.
Pozdrawiam ze Szkocji
Agnieszka
Ja lubie bruschette z truskawkami w towarzystwie Prosecco***
OdpowiedzUsuńAnia