Do mrozów, jakie obecnie panują w Polsce, w Szkocji nam
jeszcze daleko. Nie zmienia to jednak faktu, że mroźny poranek z temperaturą minus
2 lub nawet minus 4 (!) stopnie, często tu się ostatnio zdarza i potrafi mocno sparaliżować
życie, a odrobina śniegu skutecznie zablokować ruch na drogach. Mało kto,
bowiem, wymienia tu opony na zimowe.
Mieszkając od wielu lat na Wyspach odzwyczaiłam się od
tych naszych polskich zim (chociaż i z nimi bywało, ostatnimi laty, i w Polsce krucho)
i taka pogoda potrafi również mocno zdezorganizować i moje życie. (Szczególnie męczące
jest codzienne odmrażanie szyb samochodowych przed wyjazdem do pracy.)
W takie ‘mroźnie’ zimowe poranki dobrze jest zjeść obfite
i koniecznie bardzo kaloryczne śniadanie. Niekoniecznie jednak musi być ono w wersji
szkockiej z kiełbaskami, bekonem, fasolką w sosie pomidorowym, sadzonymi jajkami
i ziemniaczanymi scones lub hash browns. Nie to, że mam coś przeciwko scottish braekfast.
Wręcz przeciwnie lubię jego poszczególne składniki, a szczególnie fasolkę i
hash browns, ale niekoniecznie codziennie i w wersji śniadaniowej. Moje śniadania są raczej w wersji słodkiej
i to w tej kontynentalnej z kakao, dżemem truskawkowym, tostami i filiżanką
aromatycznej kawy.
Tym razem, w kolejny mroźny poranek, na mój poranny posiłek wybrałam tosty francuskie z dodatkiem prezentowanego już na tym blogu hinduskiego dipu -Banana Sambal. Ostatnio polecałam wam go do pikantnych dań hinduskich, w tym do prezentowanego również na tym blogu, pieczonego kurczaka w wersji orientalnej. Wspominałam wówczas, że dip ten nadaje się doskonale również na samodzielny deser lub jako dodatek do potraw ‘na słodko’.